Sonic: ŻE CO PROSZĘ????!!!!! DLACZEGO TEN WAMPIR MNIE UGRYZŁ??!! A JAK BYŁ NIESZCZEPIONY????????!! (panikuje)
Scourge: (wyskakuje z szafy, podbiega do Sonica i całuje go na uspokojenie)
Shadow: (zasłania oczy) Chłopaki! No nie publicznie!
Silver: (fruwa pod sufitem wśród tęczy i serduszek) Miiiiłoość rooośnie woookół naaas!
Sonic/Scourge: (odrywają się od siebie, czerwoni jak raki) A WCALE ŻE NIE!
Foxi: (z kopa otwiera drzwi robiąc dramatyczne wejście) Co tam u was słychać? Ja miałem zawalony miesiąc! Soundwave'owi odwala na Messengerze, szkoła mnie dobija, a wena postanowiła, że codziennie będzie zmieniać zainteresowania!!!! A z innej beczki prochu, Flame musi odnaleźć Team Chi.
Shadow: (wali pięścią w rękę) To Soundy ma przerąbane
Foxi: Mamy problem. Według niego jesteś po stronie Aeona. I wszędzie nosisz cały arsenał.
Shadow: ŻE WUT??!!
Silver: Lol. Na dodatek Arsenał to dawny sidekick Zielonej Strzały.
Sonic: Rzeczywiście L.O.L. A tak wg, kto to jest Flame?
Foxi: Dowiecie się później. (evil smile) To szczególny ktoś.
Scourge: Rozdział dedykujemy
Madnesss
###################################
Czarny jeż podleciał do Sonica i sprawdził mu funkcje życiowe.
- Będzie żył - poinformował go werehog. Głos miał chrapliwy, jakby przebiegł pustynie a nie było wody. Usiadł jak kot po obiedzie i owinął ogonem.
Wilczur delikatnie podciągnął głowę Sonica do góry. Wokół jego szyi wił się czarny tatuaż w kształcie cierniowego kręgu. Z przodu, pod brodą było wolne miejsce na krwawoczerwoną liczbę 12. Wyglądało to jakby wokół szyi owinął się drut kolczasty w wersji dla VIPa.
- O w Szmaragdy Chaosu! - zaklął czarny - trzeba go zabrać do jego kryjówki.Tam się nim zajmą. Musisz go tam zabrać.
Podleciał, wziął Sonica na ręce i położył na grzbiecie werehoga.
- A ty?
- Zwołam resztę. Coś się tu kroi skoro Aeon nasłał Colda na Sonica. Bardzo możliwe, że reaktywują Team Chi.
Czarny zasalutował bestii i wzbił się w powietrze tworząc Sonic Boom. Werehog zmrużył oczy i poprawił niebieskiego na plecach. Sonic, choć nieprzytomny, instynktownie wtulił się w długie, granatowo-szare futro.
Ruszyli.
Wkrótce wrażliwy nos werehoga wykrył zapach Scourge'a, Mephilesa, Nazo i Shadowa.
Wypadł jak z procy na polanę, gdzie prowadziły go ich zapachy. Cała czwórka natychmiastowo przyjęła pozycje bojowe. Futrzak przywarł do ziemi, pokazując nieprzytomnego miebieskiego. Scourge w try miga dopadł do swojego chłopaka, ściągając go z nietypowego wierzchowca.
- Sonic! - krzyknął cicho Zielony. Delikatnie potrząsnął niebieskim, starając się go obudzić. Uwaga wszystkich zwróciła się na poszkodowanego, więc nikt nie zauważył, że werehog zniknął w lesie.
Po paru minutach trzęsienia niebieski otworzył oczy, ku uldze wszystkich. Podniósł się do siadu, chwytając za głowę.
- Wszystko ok? - spytał Shadow
- Tak. Tylko czemu mam wrażenie, że ktoś zrzucił mi na głowę fortepian?
(Za czwartą ścianą Foxi under the Red Hood kicha)
Odetchnęli z ulgą i pociągnęli go do grupowego uścisku. Chwila, kogoś brakuje...
- Nie że jestem wścibski, ale gdzie jest Nyks?
Znaki zapytania pojawiły się nad głowami zebranych i zaplątanych.
Na szczęście nie musieli główkować.
- uwAAAAGAAAAAAAAAA!!!!!!
TRACH! BĘC! AŁAAA!
- Sorki... - lisica nerwowo poprawiała włosy z przepraszającym uśmieszkiem.
- Wybaczam. - odparł Shadow - Ale czy możesz łaskawie ze mnie zejść?
Fioletowa powoli zeszła z poturbowanego jeża, na którym wylądowała. Jakimś cudem reszta zdążyła odskoczyć. (Ehem, moc Autorki)
- Co ty tam robiłaś? - Nazo wytężył mózgownicę w poszukiwaniu powodów dlaczego koleżanka spadła z nieba w biały dzień.
- Latałam!!
(O.O)...
Widząc miny zebranych, lisica zaczęła się tłumaczyć.
- No nie że latałam jak Shadi, jak jedzie na super formie. Wykorzystuję moją pirokinezę - to mówiąc, podpaliła podeszwy butów. Tylko źle wyliczyła odrzut, więc wyleciała w powietrze jak z procy, po czym wzięła niezapowiedziany kurs na ziemię.
Produkt końcowy to była lisica zwieszona z gałęzi drzewa za sznurówki.
- Doitsu, tasukete yo! - wymamrotała wisząc jak nietoperz. Sonic strzelił facepalma i wysłał półksiężyc z wiatru, który przeciął gałąź. Delikwentka spadła jak kamień na głowę.
- Itai... - pocierając guza na głowie usiadła. Sonic zaoferował rękę do pomocy we wstawaniu.
Lisica zamarła.
Zdziwieni reakcją, prześledzili linię jej wzroku aż do szyi. I też doznali szoku w skarpetkach.
- Co. To. Jest? - spytał zamurowany Nazo. Mephiles wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Nyks. Niebieski zerknął w dół, ale wiadomo, że nawet za Chiny nie zobaczysz co masz na szyi.
- Masz. - Nyks wręczyła mu kompaktowe lusterko wyciągnięte z torby. Niebieski z dziwnym błyskiem w oczach obejrzał kolczasty tatuaż
- Skądś to znam... Zaraz... To chyba jakaś klątwa... Tylko jakie były skutki?
- Ugryzienie przez demona, zwanego Cold the Hedgefox. Skutki: śmierć w przeciągu dwunastu dni. Lekarstwo: brak. - odpowiedział mu grobowy głos Mephilesa
Efekt był podobny do trzaśnięcia piorunem
- COOOOOOOOOO??!!!
- Nic się nie stało - Sonic przywołał uśmiech - Naprawdę.
- Dlaczego? - Scourge miał łzy w oczach
- Dlatego, że jestem bohaterem. I chcąc nie chcąc, ale większość bohaterów umiera pod koniec historii. Moje walki z Eggmanem mogą wydawać się zabawą, ale łatwo mogą przekształcić się w coś poważniejszego. Już dawno pogodziłem się z myślą, że mogę zginąć.
Shadow drgnął.
- To dlatego zachowujesz się jak dziecko, które chce jak najbardziej się zabawić, zanim zamkną lunapark. Starasz się żyć pełnią życia, bo podczas każdej bitwy z doktorem możesz umrzeć. - nagle drgnął, jakby zrozumiał coś strasznego - A ja ciągle cę za to krytykuję! Przecież nie jesteś nieśmiertelny, jak ja!
Sonic pocieszająco położył mu rękę na ramieniu.
- To co? - spytała Nyks, owijając ramionami szyje Nazo i Mephilesa - Mamy tylko dwanaście dni, żeby nacieszyć się naszym przyjacielem! Kto idzie do Wesołego Miasteczka?!
Na twarzach pojawiły się cienie uśmiechów.
#################################
Anakin: NOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!!!!!!
Vader: NOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!!!!!!
Anakin: Foxi!! Jak mogłeś zabić Sonica!! To niesprawiedliwe!! Na dodatek wyshipowałes mnie z Obi Wanem!!!
Vader: Ty to masz przynajmniej kogoś, kto cię kocha... (kuli się w kącie ze zdjęciem Padme)
Anakin: Nie jęcz. Przynajmniej zgubiliśmy starego Palpypie. To już jakiś sukces!
(Przez okno, łamiąc szybę, wpada Optimus Prime)
Anakin: O. MÓJ. DOBRY. J-E-Ż-U!!! Co ty tu robisz? To nasza strefa! Pokój! Azyl! (O.O) Ja tak właściwie się tutaj zmieściłeś?
(Dopiska od Foxi - Optimus ma ponad 15 metrów wysokości)
Optimus: Nie wiem. W jednej chwili mam walczyć z Megatronem i zakończyć jego terror raz na zawsze, w następnej uderzam w niewidzialną ścianę i jestem tutaj.
Foxi: Panie, panowie, cyborgi w zbroi i Transformersy! Optimusowi oficjalnie udało się przebić między wymiarami! Co oznacza, że zostaje tu na czas nieokreślony, dopóki mocą Autorki nie zostanie odesłany.
Anakin; COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO??!!!!
Optimus: (brak reakcji - trzeba iść głębiej)
Chibi Optimus: PRIMUSIE! ZA COOOOOO???!!!!
Vader: PAAAAAAADMEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!! CO?
Foxi: Megatron w zoo!!! (gasi światło)
Vader: Kto mi wyłączył noktowizor w hełmie???